Dzień bardzo zwariowany.. Wstałam o 10. Kaszel mnie nadal męczy, i moje samopoczucie nie jest zbyt dobre. Musiałam się ogarnąć i przesiedziałam w kuchni z cztery godziny. Ksiądz dziś po kolędzie chodził, więc pichciłam! Lubię to robić, kolejna z moich pasji. Zamówił sobie pieska dla swojej siostry.. Ech. Trudno mi się będzie z nim rozstać.. Przyzwyczaiłam się do pięciu smyków. Przykro mi.. Jakoś to będzie. Mam nadzieje, że go kiedyś odwiedzę.
Brzdąc który zostanie oddany.. ;c.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz